System kaucyjny – szansa na mniej śmieci

Polska tonie w śmieciach. Wystarczy pójść na spacer do lasu, a w przypadku mieszkańców miast odwiedzić altankę z koszami do selektywnej zbiórki. Selektywnej zresztą tylko z nazwy, bo aż 70% odpadów komunalnych stanowi frakcja zmieszana, mająca – w teorii – być pozostałością po segregacji. Niewiele lepiej jest zresztą, jeżeli popatrzymy na odpady całościowo, z uwzględnieniem przemysłowych selektywnie zbieranych jest ich 56%. Z pomocą przychodzi Unia Europejska.
Po wstępnym zasygnalizowaniu problemu dyrektywą 2008/98/WE Bruksela przeszła, choć zajęło jej to dekadę, do konkretów i w dyrektywach 2018/851 oraz 2019/904 wprowadziła zasadę „zanieczyszczający płaci”. Zezwoliła państwom członkowskim na obciążenie producenta towaru bazowego (tj. tego w opakowaniu) częścią kosztów zagospodarowania odpadu, tj. zużytego opakowania. Ustalone zostały też minima, które trzeba wypełnić do 2030 r.
Teoretycznie odpady w naszym kraju nie powinny stanowić problemu, bo Polacy wcale dużo nie śmiecą. Spośród krajów Unii Polska produkuje 338 kg odpadów komunalnych na głowę. Oczywiście trzeba do tego doliczyć odpady przemysłowe, ale też nie bądźmy fałszywie skromni. Mniej od nas śmiecą jedynie Rumuni. Średnia unijna to prawie 500 kg, a jakże przecież ekologiczni Duńczycy co roku wyrzucają 844 kg odpadów komunalnych.
W rzeczywistości nie jest jednak kolorowo. Rząd jest świadom powagi sytuacji, ba, w swoich strategiach (biała księga rozwoju przemysłu czy krajowy plan odbudowy) podkreśla wagę Gospodarki Obiegu Zamkniętego. Przygotowany został także
Krajowy Plan Gospodarki Odpadowej.
Czego nam potrzeba? Po pierwsze infrastruktury – 800 nowych i 500 zmodernizowanych PSZOK-ów (Punkt Selektywnego Zbierania Odpadów Komunalnych). Do tego 100 nowych i 100 zmodernizowanych sortowni, które trzeba doposażyć w 250-300 separatorów do metali. Dalej, 3-4 stacje uzdatniania tłuczki szklanej, 20-25 nowych zakładów przetwarzających tworzywa sztuczne, 34 instalacje fermentujące odpady bio i coś, co pozwoliłoby zająć się odpadami wielomateriałowymi, zwłaszcza tymi z przewagą surowców innych niż karton. Możemy także rozważyć inwestycję w spalarnie (a w kontekście transformacji energetycznej może powinniśmy). Razem potrzeba około 19 mld zł do 2029 r. oraz dalsze 7 mld do 2034 r., a jeżeli zdecydujemy się jednak budować spalarnie, to de facto dwa razy tyle. Dodać wypada, że odpowiedzialność za te inwestycje spoczywa na samorządach.
Czy elementem owego systemu zbiórki powinien być system kaucyjny? Ależ oczywiście. Systemy takie działają na terenie Europy Zachodniej, np. w Niemczech, Chorwacji lub Holandii i osiągają skuteczność przekraczającą 90%. Polska może bez problemu dołączyć do tego grona, musimy jednak pamiętać o kilku ważnych szczegółach. System kaucyjny zaprojektować należy raz, a dobrze. Polska tradycja wdrażania niegotowego rozwiązania, które następnie jest łatane, naprawiane i modyfikowane przez najbliższych kilkanaście lat, jedynie pogorszy już i tak fatalną sytuację.
Na koniec stycznia br. MKiŚ przedstawiło projekt ustawy do – całkiem długich, bo trzydziestodniowych – konsultacji.
Jak ocenić propozycję rządową? Pozytywnie, aczkolwiek Ministerstwo nie uniknęło kilku niedopatrzeń, które bez problemu można skorygować. Pierwszym są butelki szklane wielokrotnego użytku. Ww. dyrektywy unijne, które wymuszają na nas zajęcie się selektywną zbiórką, nie nakładają wymagań odnośnie butelek szklanych wielokrotnego wykorzystania. Jeżeli chcemy być prymusami i zrobić więcej niż potrzeba, uprzedzam, nie dostaniemy plusika do oceny. Wymagania są jasne i to z nich będziemy rozliczani. Wprowadzenie tak problematycznego rodzaju opakowań jak butelki szklane do systemu kaucyjnego utrudni jedynie implementację systemu, który jest nam potrzebny jak najszybciej. Szkło jest trudne w zbiórce przede wszystkim dlatego, że istnieje bardzo wiele rodzajów butelek szklanych, z których każdy musiałby być zbierany osobno, co nakłada obowiązek późniejszego sortowania, utrudniania ewidencji itd.
Drugim niedopatrzeniem jest uwzględnienie butelek plastikowych, w których znajdowały się produkty mleczne. Mleko, jogurty itp. szybko fermentują, pleśnieją, co może mieć dużo bardziej nieprzyjemne konsekwencje niż nieprzyjemny zapach w punkcie zbiórki. Fachowo, są to produkty uboczne pochodzenia zwierzęcego, a wymogi recyklingowe wobec nich są dużo bardziej restrykcyjne niż wobec np. pozostałości po wodzie czy napojach gazowanych. W zbiórkę i recykling opakowań po produktach mlecznych konieczne może okazać się zaangażowanie Inspektoratów Weterynarii i Sanepidu. W efekcie, butelki takie zbierać i recyklować będą mogły tylko wybrane punkty zbiórki i recyklingu, spełniające wymagania ww. instytucji. Nie warto też mieszać butelek po mleku i przetworach mlecznych z butelkami po pozostałych. Jedne poddamy recyklingowi łatwo, inne będą problematyczne, więc albo zostaną one posortowane po lub w trakcie zbiórki, albo nie. Pierwszy wariant przysporzy dodatkowej, niepotrzebnej pracy i skomplikuje system, drugi zaś cofnie nas do punktu wyjścia, czyli zbiórki plastików w żółte kontenery.
Dopuszczenie możliwości tworzenia wielu systemów, zarządzanych przez różnych operatorów jest ciekawym rozwiązaniem. Oczywiście operatorzy z sektora prywatnego to dobry pomysł, jednakże pamiętajmy, że systemy kaucyjne nie powinny być nastawione na zysk i konkurowanie ze sobą, a na zbieranie i odzyskiwanie odpadów. Z tego powodu stawki kaucji powinny być jednolite i ustalone na poziomie ustawy lub przynajmniej rozporządzenia Ministra Klimatu i Środowiska. W przeciwnym wypadku, gdy stawki kaucji ustalać będą poszczególni operatorzy, w oderwaniu od siebie, dojść może do sytuacji absurdalnej, gdy klient końcowy będzie zarabiał na kaucjach, kupując produkt w punkcie z niższą kaucją (np. 70 gr) i oddając do punktu z wyższą (np. 1 zł).
Moje doświadczenie w pracy z danymi każe mi podpowiedzieć także dość oczywiste rozwiązanie, jakim jest utworzenie wspólnej dla wszystkich operatorów bazy danych dla opakowań. W ten sposób system kaucyjny, którego częścią są poszczególne podsystemy zarządzane przez konkretnych operatorów, staje się powszechny, bowiem klient może zakupić produkt w sklepie współpracującym z operatorem A, a oddać go w punkcie obsługiwanym przez operatora B. Wspólna baza danych ułatwi ewidencję opakowań, a także ewentualną analizę zebranych danych.
Kończąc, wypada mi jeszcze zasugerować realizm. Rząd w swojej propozycji zakłada optymistycznie, że system kaucyjny powstanie w dwa lata. Wydaje się, że okres ten nie wystarczy na dostosowanie wszystkich sklepów objętych projektem do prowadzenia punktów zbiórki. Być może, w ekstremalnym sprincie, udałoby nam się tego terminu dotrzymać, ale po co ryzykować niedopatrzenia i pomyłki. Stare powiedzenie głosi „pośpiech jest dobry przy łapaniu pcheł”. Bardziej profesjonalnie, zarządzanie projektami każe brać poprawkę na nieprzewidziane wydarzenia. Lepiej ustalmy, że zrobimy wszystko lege artis w cztery lata, niż deklarujmy krótki i ryzykowny termin. Wydłużenie tego okresu nie oznacza przecież, że system ma zacząć działać dopiero po czterech latach, będzie on wprowadzany systematycznie, a pełną zdolność operacyjną osiągnąć ma po 48 miesiącach.
Summa summarum, rząd absolutnie słusznie zajmuje się sektorem gospodarki odpadowej. Najwyższa zresztą pora. Pamiętajmy, że poprawnie skonstruowany, funkcjonujący system Rozszerzonej Odpowiedzialności Producenta, którego elementem jest system kaucyjny, to wzrost PKB o blisko 100 mld zł do 2034 r. oraz prawie 60 tys. nowych miejsc pracy, i oczywiście czystsze środowisko. Jest o co walczyć.

Tekst przygotował:
ekonomista Marek Lachowicz we współpracy z Fundacją Instytut Samorządowy

You may also like...

error

Enjoy this blog? Please spread the word :)

RSS
LinkedIn
Share
Follow by Email